Walczyliśmy z żywiołem, gdyż Athabaska na wodzie okazała się być dziką i nieokiełznaną - ja po 20 minutach byłam gotowa rzucić się wpław i dopłynąć do bezpiecznego brzegu. Niestety nie pozwolono mi i musiałam dzielnie zachowywać tzw. "poker face" i słać uśmiechy do krążących wokół nas żaglówek...:P Coś w stylu: wiem, że nas kładzie, ale lubimy tak pływać...!!! Później już było coraz lepiej... wspanialej... piękna pogoda... ciepełko i łódka uległa a może to my ulegliśmy jej - myślę, że tak się stało i to od pierwszego wejrzenia....:)
wreszcie na wodzie...:)
Mój własny osobisty Sternik...:)
i czego jeszcze można chcieć więcej...:)
duma...:)
nasza cudowna baza, miejsce naszego relaksu, regeneracji i zapatrzenia...:)