poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Athabaska po raz pierwszy...!

Stało się...! Mamy swoją łódkę, łupinkę? nie no jacht...! podobno 4 - osobowy...:P Organizacji przy niej było całe mnóstwo, ja już dawno bym się poddała, ale nie chłopaki, przecież wiadomo, że chłopaki nie płaczą i walczą do końca. Prawda jest taka, że spotkań organizacyjno - logistycznych mieliśmy całkiem sporo. Wszystko było zaplanowane z dokładnością co do śrubeczki (buahahaha akurat...:P) Męskie spotkania mają to do siebie, że oprócz dzikiej fascynacji zakupem tematy nie skupiają się na detalach...:P i tak już było to z nami do końca...:)
Walczyliśmy z żywiołem, gdyż Athabaska na wodzie okazała się być dziką i nieokiełznaną - ja po 20 minutach byłam gotowa rzucić się wpław i dopłynąć do bezpiecznego brzegu. Niestety nie pozwolono mi i musiałam dzielnie zachowywać tzw. "poker face" i słać uśmiechy do krążących wokół nas żaglówek...:P Coś w stylu: wiem, że nas kładzie, ale lubimy tak pływać...!!! Później już było coraz lepiej... wspanialej... piękna pogoda... ciepełko i łódka uległa a może to my ulegliśmy jej - myślę, że tak się stało i to od pierwszego wejrzenia....:)


 o proszę o to dowód.... dobrze, że w ostatniej chwili znalazł się karabińczyk bo normalnie nie wiem na czym byśmy ją ciągnęli...:P
 wreszcie na wodzie...:)

Mój własny osobisty Sternik...:)







 i czego jeszcze można chcieć więcej...:)


 duma...:)
 nasza cudowna baza, miejsce naszego relaksu, regeneracji i zapatrzenia...:)