Wreszcie nastąpił ten punkt zero czyli długo wyczekiwany urlop zimowy. Tym razem padło na Tatry - dla mnie zimą po raz pierwszy. Czy ktoś jest w stanie uwierzyć, że na bilet na kolejkę linową czekało się zaledwie 15 minut, latem to marzenie ściętej głowy. Było przepięknie, surowo i biało, zwodząco spokojnie - choć w jednym miejscu wypatrzyliśmy odcinającą się wkrótce lawinową falę...:)
Ciepła herbatka na osłoniętym bialuteńkim stoku, dla takich chwil naprawdę warto żyć...!!!!
nareszcie...:)
a świnka nadal nie zdobyta...;)
dla wnikliwego obserwatora widać odcinający się śnieg oj będzie się działo...:)
drogi brak...:)
miejscami śnieg mocno lodowy, bałwana by z tego nie było...;)
wracamy...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz