środa, 7 marca 2012

w bojowym nastawieniu

cóż, jazda na nartach okazała się trudniejsza niż przypuszczałam, musiałam porzucić pierwotną wizję, że od razu zjadę z najwyższej góry samodzielnie i bez zająknięcia...;-) opór wewnętrzny był olbrzymi i musiałam się przełamać, co zazwyczaj odbywa się w wielkim bólu a sytuacja robi się delikatnie mówiąc mocno napięta (czytaj nie do zniesienia)...:P po początkowej serii niepowodzeń... podjęciu kilkunastu prób (tylko dzięki zwierzchnictwu odgórnemu zaliczyłam tą niekontrolowaną jazdę bez gipsu) w końcu zaczęło się udawać... co prawda orczyk na długo odcisnął się na moim ciele, to i tak, cieszę się, że dałam sobie kolejną szansę...:)


dopiero po jakimś czasie wypatrzyłam to "Maleństwo" zaplątane w siatkę i od tego momentu to ono jest bohaterem tego ujęcia (po lewo na zdjęciu)...:)


a tu z kolei akcja ratownicza (na zdjęciu niemal na środku)...:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz